#2891119 - 05/02/2009 17:01
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: Legia]
|
The Famous McD
Meldunek: 17/02/2005
Postów: 2790
Skąd: Wielkie Księstwo Warszawskie
|
Roman Kołtoń : "Lech czy... Amica?!"
Mecenas Jacek Masiota, prawnik Lecha i członek zarządu PZPN, twierdzi, że poznański klub nie może odpowiadać za grzechy starego klubu, bo gra na... licencji Amiki Wronki. Czegoś równie absurdalnego dawno nie słyszałem.
Masiota tłumaczy reporterowi "Przeglądu Sportowego" Antoniemu Bugajskiemu: "Przecież wtedy doszło do fuzji dwóch ekstraklasowych klubów. Wybraliśmy grę na licencji Amiki Wronki i była to świadoma decyzja. Przejęliśmy tradycję Lecha pod warunkiem spłacenia długu wobec członków PZPN. I spełniliśmy ten warunek".
Hm, z tego co wiem, to bardzo często proponowano spłatę 50 procent należności. Piłkarze zadowalali się tym, ponieważ stary Lech miesiącami nie płacił wcale. Piotr Świerczewski jednak nie zgodził się i ponad 300 tysięcy złotych nie otrzymał do dziś. To Lech spełnił ten warunek, czy go nie spełnił?! To po pierwsze...
A po drugie, to jest jeszcze gorzej dla Masioty - obecny Lech to kontynuator tradycji Lecha, który miał w swoich szeregach Aniołę, Jakóbczaka, Bartczaka, Okońskiego i... Reissa. Lech liczy 86 lat, a pierwsza nazwa klubu to KS Lutnia Dębiec.
Ba, obecny Lech wprost nawiązuje to daty założenia klubu w 1922, umieszczając ją w herbie. "Kolejorz" ma tych samych, wiernych kibiców. Od lat gra na tym samym stadionie przy Bułgarskiej. Szczyci się tytułami mistrza Polski z 1983, 1984, 1990, 1992 oraz 1993 roku, a także zdobyciem Pucharu Polski w latach 1982, 1984, 1988 oraz 2004. Skąd o tym wiem? Szanowny Panie Mecenasie - z oficjalnej strony internetowej Lecha Poznań!
Po trzecie - jeśli Lecha przed odpowiedzialnością za korupcję ma chronić licencja Amiki Wronki, to... tym gorzej dla argumentacji Masioty. Potęgę Amiki przez lata tworzył osławiony Ryszard F., pseudonim "Fryzjer".
Kto jak nie "Szczota"- bo tak określa się Ryszarda F. we Wronkach - reżyserował historię Amiki, a jego największym "wyczynem" był finał Pucharu Polski z Aluminium Konin w 1998 roku. Dobrze, że niedługo po tym właściciele holdingu Amiki poszli po rozum do głowy i wyrzucili "Fryzjera", wcześniej sprowadzając do klubu Pawła Janasa.
Masiota w obecnej sytuacji chce sięgać po kruczki prawne. A tu nie chodzi o kruczki, które uratowały przed karą Widzew Łódź. Chodzi o rozwiązania systemowe, który pozwolą skutecznie walczyć z korupcją. I pozwolą ją rozliczyć.
Ludzie, którzy organizowali ten proceder, powinni - nawet dożywotnio - zostać wykluczeni ze świata piłki. Inni, którym sporadycznie zdarzało się w tym uczestniczyć, muszą ponieść karę.
Pozostaje dramatyczne pytanie - karać kluby, czy nie? Wedle obowiązujących przepisów Lech Poznań powinien zostać ukarany. Te przepisy zmienią się 1 lipca 2009 roku. Co będzie jednak, jak po tym terminie pojawią się inne kluby, zasługujące na poważne sankcje - z degradacją na czele?!
Moje zdanie pokrywa się ze zdaniem Zbigniewa Bońka - bezwzględne kary dla ludzi, dla niektórych dożywotnie, ale dość karania klubów. Boniek to zdanie wypowiedział wiosną 2008 roku... Michał Listkiewicz, a teraz Grzegorz Lato mają na głowie jednak inne ważne sprawy, a nie konkretne rozwiązania trudnych problemów.
Na koniec jeszcze apel do Masioty - proszę spytać członków "Wiary Lecha", czy ich klub to kontynuator tradycji Lecha, czy może Amiki...
|
Do góry
|
|
|
|
#2891139 - 05/02/2009 17:22
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: 19marcin08]
|
old hand
Meldunek: 03/05/2006
Postów: 895
|
bardzo trafny tekst Kołtonia, tłumaczyłem pare stron wcześniej dlaczego powstał nowy podmiot prawny - jak ktoś chce niech wróci i przeczyta.
ja od siebie wrzucę jeszcze coś o atakach gw, może ktoś przebrnie, przeczyta, przemyśli i zrozumie.
Kibice faluja, Wyborcza fałszuje
W Polsce znać musisz prawdę tę smutną, Jak łeb wystawisz, to ci go utną.
Odnieść sukces w naszym kraju jest czymś w rodzaju survivalu dla największych twardzieli. Ledwie bowiem zaczniesz wyrastać ponad przeciętność, stajesz się obiektem zainteresowania wszelkiej maści "życzliwych". Każdy z nich, życząc ci wszystkiego najlepszego, zrobi wiele by cię zniszczyć. Prześwietli twoje życie dowolnie interpretując wydarzenia i wyciągając własne, zwykle mało przychylne, wnioski. Możesz się bronić, zaprzeczać i tłumaczyć, ale z góry stoisz na straconej pozycji. Podejrzliwość to choroba dość powszechna i często ten, komu postawi się zarzut, od razu staje się winnym. Oczywiście istnieje domniemanie niewinności, ale w większości wypadków stanowi ono drugoplanową dekorację dla świętego oburzenia i potępienia. Domniemamy niewinność wówczas, gdy sprawa dotyczy nas samych, lub jest nam bliska. Innych najchętniej walimy obuchem między oczy. Gdyby oskarżeni w Polsce poddawani byli takiej karze, jaką zasądzi opinia publiczna, pełno mielibyśmy ludzi z odciętymi członkami. Pełno mielibyśmy niewinnych osadzonych, a nawet straconych. I czasem wystarczy do tego plotka, kłamstwo, sugestia.
Symbolem sukcesu w polskiej piłce klubowej stał się w ostatnim czasie Lech Poznań. Klub znakomicie zarządzany, osiągający dobre wyniki i będący ikoną całego wielkiego regionu Polski. Klub, który w najbliższych latach miał szansę na długo oczekiwane wypłynięcie na szersze, europejskie wody. Jak zwykle w takich przypadkach trafił najpierw pod lupę. Mało istotne są w tej chwili motywacje osób dzierżących lupę może są zgryźliwi z natury, może szukają szansy na zaistnienie, działają na zamówienie, albo mają poczucie misji lub woleliby by okręt flagowy nosił inną banderę. To nie ma znaczenia. Ważniejsze, że prowadzi się bezprzykładną kampanię przeciw dobremu wizerunkowi Lecha, na pierwszy ogień biorąc jego kibiców.
Gazeta Wyborcza ma stygmatę opiniotwórczej i bezkompromisowej w promowaniu własnej wizji świata. Trudno musi się pracować w takich warunkach dziennikarzowi sportowemu, do którego należy jedynie relacjonowanie wydarzeń sportowych, podczas gdy redakcyjni koledzy od polityki kształtują opinię społeczną. Ambitni fachowcy od sportu w Gazecie Wyborczej nie akceptują takiego stanu rzeczy i widzą dla siebie rolę sumienia sportowej Polski. Strofują działaczy, korygują błędy trenerów, pouczają jak postępować z kibicami, zatrudniają, zwalniają i oceniają. A przy tym śledzą i wykrywają nieprawidłowości. Chwała im za to. Pod warunkiem, że piszą prawdę i nie uprawiają propagandy rodem z dużo mniej ambitnych tabloidów.
Całą serię artykułów poświęcono ostatnio kibicom Lecha. Tym samym, których wielokrotnie chwalono za znakomity doping, świetną atmosferę i oprawy meczów. Nie urzekły one jednak dziennikarzy Gazety. Z ironią pisano o zawodach w rozkładaniu flagi, a z oburzeniem o nakazie śpiewania w sektorze przeznaczonym dla śpiewających. Składkę na oprawy meczowe potraktowano jak haracz, a z samych kibiców należących do Stowarzyszenia Wiara Lecha zrobiono kiboli przemycających narkotyki i handlujących lewymi biletami. Zarzucono, że w Poznaniu na stadionie rządzi mafia. I tym samym zamknięto usta ewentualnym obrońcom kibiców Lecha. Kto będzie chciał stawać po stronie bandziorów i narażać własną reputację? Kto chciałby dowiedzieć się, że sam jest bandziorem? Takich ludzi jest niewielu i dlatego zapewne łatwo przychodzi redaktorom działu sportowego Gazety Wyborczej rzucanie najgorszych nawet podejrzeń i oskarżeń. Nie jest istotne, że nie mają one pokrycia w rzeczywistości. Ważne, że służą rzekomo wyższemu celowi, jakim jest dobro polskiej piłki nożnej. W imię tego można swobodnie naginać fakty, przeinaczać wydarzenia, manipulować wypowiedziami, posługiwać się pomówieniami, insynuacjami i oszczerstwami. Niemoralne? A kto by się przejmował moralnością, gdy prowadzi się walkę z kibolami.
Wiadomo nie od dziś, że kibic piłkarski to samo zło. W Polsce mamy, co prawda, kategorię wspaniałych polskich kibiców, ale występują oni niemal wyłącznie w odniesieniu do meczów reprezentacji Polski, a szczególnie w innych niż piłka nożna dyscyplinach. (Abstrahuję tu od faktu, że mój znajomy dostał raz w życiu w twarz i było to na wspaniałopublicznościowej imprezie z udziałem Adama Małysza.) Zakłada się, że istnieje jakże pożądana grupa kibiców-inteligentów, którzy chętniej chodziliby na mecze, gdyby nie bandziory zasiadające obecnie na stadionie. Eliminując tę zbieraninę, otwieramy bramy dla kibica klasy średniej, który tylko czeka aż uporządkujemy dla niego trybuny. Jest w tym myśleniu tyleż naiwności marzyciela, co krótkowzrocznej głupoty. Przecież 20 tysięcy bandziorów zasiadających obecnie na stadionie Lecha pozbawionych szansy pójścia na mecz, będzie musiało sobie znaleźć inną rozrywkę.
Redaktorzy Gazety Wyborczej nie zastanawiają się, co się dzieje z kibicem wychodzącym ze stadionu. Wydaje im się, że popada w stan międzymeczowej hibernacji. Znika. Kończy się wraz z końcem meczu. Nie stanowi części społeczeństwa, nie dokłada się do bogactwa kraju, regionu czy miasta. Nie płaci podatków, nie pracuje, nie uczy się, nie dba o rodzinę czy otoczenie. Nie jest lekarzem, urzędnikiem, studentem, robotnikiem czy kasjerem. Kibol to odrębna kategoria wynaturzonych ludzi gorszych, niepełnoprawnych obywateli. Takich, o których można powiedzieć wszystko i których przez sam fakt uczestnictwa w kolorowym zgromadzeniu uważa się za podejrzanych. Z kibolami nie można rozmawiać czy współpracować. Należy okazać im brak szacunku i tępić. Zanim założą szal i przekroczą bramę stadionu mogą być kim chcą. Potem są już nikim. Tak oto traktujemy się wzajemnie. Ale jeśli kibolstwo objawia się w momencie wejścia na trybuny, jaką mamy pewność, że zapędzając na stadion widza klasy średniej nie tworzymy sobie nowej kategorii chuligana klasy średniej. Wystarczy zainteresować się nieco psychologią by nabrać wątpliwości.
Nie do nas należy wyręczanie władzy sądowniczej w orzekaniu na podstawie własnego urojenia kto jest bandytą, a kto nie. Możemy wyrażać się z pogardą o kibolach, ale świadczy to przede wszystkim o naszej własnej niedojrzałości i braku wyrozumiałości. Kibic, kibol, czy szalikowiec to przede wszystkim człowiek. W cywilizowanym społeczeństwie powinniśmy rozumieć, że każdy cel można osiągnąć współpracując z drugim człowiekiem, okazując mu szacunek i zrozumienie. Ostracyzm i alienacja są ostatecznością i nie dają najlepszego świadectwa naszym zdolnościom negocjacyjnym. Tam, gdzie dochodzi do wykluczenia mamy do czynienia ze słabością społeczeństwa, które zamiast rozwiązać problem wolało zamieść go pod dywan. Taka właśnie słabość i niechęć do dialogu leży u podstaw konfliktu między kibicami Legii i jej Zarządem. Kult pracy organicznej przyświeca zaś Zarządowi Lecha i jego kibicom. Pisze się więc o dwóch modelach radzenia sobie z tzw. „problemem kibiców”. Jednym ma być polityka nakazywania i karania. Drugim polityka zaangażowania i współpracy. Rozumiem, że można się opowiadać za pierwszym z tych modeli. Ale to jeszcze nie znaczy, że należy zwalczać ten drugi, który chwilowo okazuje się lepszy i skuteczniejszy. Chyba, że wbrew deklaracjom wcale nie ma się na sercu dobra polskiej piłki.
Lech Poznań wyrósł ponad przeciętną. Piłkarze odnoszą sukcesy, kibice walą na stadion drzwiami i oknami, a specjaliści od marketingu i zarządzania nie mogą się nachwalić pracy Zarządu klubu. Wystarczył tydzień, by ten wizerunek został zachwiany. Pojawiły się zarzuty korupcyjne, które mam nadzieję zostaną jak najszybciej rozstrzygnięte w imię czystości i uczciwości. Rozstrzygnięte przez sąd, a nie przez media, które jak nieraz widzieliśmy chętnie mnożą zarzuty. Jednocześnie powiedziano wiele złego o samym klubie i oddanych mu ludziach. To ważny test. Stanąć w obronie Lecha to obowiązek każdego kibica. Stanąć w obronie kibiców Lecha to obowiązek każdego Wielkopolanina. Bo my wiemy, czym jest dla nas Kolejorz i wiemy, kim są jego kibice. To nie żadni bandyci. To jedni z nas. To my.
Przedruk w imieniu autora. Autor: Artur Habant.
|
Do góry
|
|
|
|
#2891200 - 05/02/2009 18:30
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: forty]
|
The Famous McD
Meldunek: 17/02/2005
Postów: 2790
Skąd: Wielkie Księstwo Warszawskie
|
Dlaczego będę się cieszył, jeśli zatrzymają kogoś z Legii
"Od trzech dni jeździmy wszyscy po Lechu, jakby po latach nadeszło zadośćuczynienie za wszystkie historyczne konflikty, których mieliśmy z nimi tysiące. Ich idol zamienił się w Piotra R., ich drugi idol też stracił nazwisko. Ich były trener z własnej woli złożył zeznania jako świadek. Przykre czasy nadeszły dla kibiców Kolejorza, śmiejemy się z nich, ale nie wyobrażamy sobie przecież nawet, jakie to może być uczucie" - pisze Wiktor na swoim blogu. Zapraszamy do lektury całego tekstu:
Ktoś z Poznania napisał w komentarzach do mojego wpisu na blogu: czy jeśli zatrzymają piłkarza Legii, to też uznasz, że Twój klub jest skorumpowany? Nie wiem, jakiej odpowiedzi się spodziewał, ale napisałem: Tak, dokładnie tak uznam. I będę się jeszcze cieszył.
W ciągu ostatnich kilku dni miałem z wieloma przyjaciółmi i kibicami tyle dyskusji, że aż zdziwiło mnie to, w jak dużym stopniu zgadzamy się ze sobą na temat potencjalnej korupcji w Legii oraz tego, co stanie się, gdy nasi byli i obecni reprezentanci Polski, trenerzy, skauci, dyrektorzy sportowi, czy kierownicy, odjadą w kajdankach do Wrocławia, a media zrobią z nich tatar.
Przygotujmy się na to mentalnie, bo prędzej czy później tak się właśnie stanie. To ta afera to cyklon, który krąży i wciąga kolejnych ludzi z kolejnych klubów. Kiedy wciągnie jednego, za nim idzie kolejny. W polskiej lidze nie ma niewinnych, są tylko jeszcze nie oskarżeni.
Dlaczego więc musimy się na to przygotować i dlaczego nie będę lamentował, jeśli zatrzymają kogoś z Legii?
Na pierwszy mecz w życiu poszedłem, kiedy Legia Pawła Janasa wygrywała z Widzewem, zdobywając tytuł Mistrza Polski. Na drugi: kiedy Legia Pawła Janasa przegrywała na Łazienkowskiej z tym samym Widzewem, a to on zdobył u nas tytuł. Już następnego dnia usłyszałem plotki, że kiedy Tomasz Wieszczycki strzelił gola, piłkarze uspokajali go, żeby się zbytnio nie cieszył, bo Widzew i tak wygra, a w szatni w przerwie wybuchła jakaś awantura na tle finansowym: ktoś nie wiedział, że wynik jest znany jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, a kiedy się dowiedział, zażądał swojej doli.
Przez kolejne lata poznałem na temat tego meczu tyle teorii, że przyćmiły go jedynie opowieści znajomego dziennikarza sportowego wspominającego 1986 rok i sprzedany mecz Górnikiem w Zabrzu w jednej z ostatnich kolejek. Swoją drogą, grał w nim chyba Jan Urban, a kiedy Jerzy Engel wracał po latach do Legii, w kilku wywiadach mówił, że nigdy nie wybaczy swoim ówczesnym zawodnikom tego, co mu zrobili.
Ciężko jednak młodemu i naiwnemu kibicowi wierzyć w takie rzeczy: gdy ma się 12-13 lat, piłkarze są idolami i dozgonnie kochają kluby, w których występują, a korupcja występuje tylko na włoskiej wyspie Sycylia.
W ciągu kilku następnych lat, kiedy Romanowskiego zastąpiło Daewoo, byłem już święcie przekonany, że korupcja zżera polską piłkę, ale zawsze wydawało mi się, że Dariusz Czykier, Ryszard Staniek, Jacek Zieliński, czy Piotr Mosór naprawdę mają problemy z mobilizacją na mecze ze słabeuszami. Albo ich brak zaangażowania to efekt zmęczenia treningami, bo przecież na papierze są najlepsi.
W 1998 roku, gdy po wyjątkowo podejrzanym meczu nasi dostali w Poznaniu 3:0, dziwiłem się i byłem zszokowany, że kilkudziesięciu kibiców wtargnęło na trening i rozdało moim idolom klapsy. (swoją drogą, po latach usłyszałem od uczestnika tamtych wydarzeń, że Mosór w przypływie adrenaliny krzyczał: “A jak Legia kupowała w ‘93 mecz od Wisły, to wszystko było OK?!”).
To samo działo się przez kilka kolejnych lat, chyba do sezonu 2000/2001, kiedy trenerem Śląska Wrocław został Janusz Wójcik, a przez meczem we Wrocławiu w gazetach puszczał oko do kibiców, żeby się nie gniewali, ale wszystko już jest załatwione. I faktycznie, Legia zremisowała 1:1 (Giuliano chyba nie znał realiów), a mniej więcej od tamtego czasu już nigdy nie spojrzałem na piłkę tak samo.
Zresztą, byłem wtedy dziennikarzem starej Naszej Legii, więc spędzałem na Łazienkowskiej na tyle dużo czasu, żeby słyszeć więcej plotek, niż w redakcji Pudelka. Poza tym, kontrast pomiędzy tym, co potrafił - dla przykładu - zrobić na treningu Marcin Mięciel, a czego nie potrafił w meczach, był już tak duży, że ostatecznie przestałem szanować piłkarzy.
Przypominam sobie też dyskusję z kierownikiem Zawadzkim po jednym z odpuszczonych kompletnie meczów. Stoimy w 5 osób, dyskutujemy, a on: "Panowie, ale niby kto w tej drużynie miałby sprzedawać mecze? Muraś? Magic"? Cóż... Nieprzypadkowo wybrał te nazwiska, bo oni - prawdopodobnie - nie. Ale kiedy Legia, z Łukaszem Surmą w składzie, trochę później, ratowała na Łazienkowskiej Ruch Chorzów przed spadkiem, już nawet nie było mi głupio.
Albo kiedy Marek Jóźwiak, nasze dzisiejsze oko na świat talentów, wrócił z Francji i, jak mówiło wielu, niesportowo podchodził do co drugiego meczu. Pamiętacie te przypadkowo tracone przez niego piłki?
Z przyjaciółmi zamieniliśmy wtedy oglądanie piłki nożnej na oglądanie nowej dyscypliny: mecz był już wtedy dla nas połączeniem spotkania towarzyskiego z lożą szyderców.
(To wtedy, zresztą, w tym post-Daewoo-owskim etapie, powstało hasło Legia To My. I było odpowiedzią na żenującą postawę zawodników w tamtej erze, miało jednocześnie manifestować to, jak kibice mają głęboko w dupie sprzedawczyków i primadonny).
Nigdy nie zapomnę też dowcipu swojego kolegi, który na pytanie, jakie oprawy będą robili Cyberfani wiosną na Żylecie, odpowiedział: “Przez pierwsze siedem kolejek kartony i race, ostatnie dziesięć już tylko Piłkarzyki-pajacyki, Legia to My! i Manuela za Mięciela”.
I właśnie za to - za odebranie piłkarzom statusu idoli oraz za sprowadzenie oglądania meczu do statusu zgadywanki kto-kogo, nienawidzę tych, którzy przez lata zrobili z Legii sklepik z punktami.
***, które traktowały ten klub jak prywatną działalność gospodarczą. Kilku, kilkunastu ludzi. W drużynach zawsze pociągają za sznurki najstarsi, najbardziej doświadczeni. Większość wie o wszystkim, ale nie chce się wyłamywać: kiedy się ma 20 lat i 30 rozegranych w lidze meczów, raczej nie protestuje się, gdy kapitan robi zrzutkę na sędziego.
Zadałem w tytule pytanie: dlaczego będę się cieszył, jeśli prokuratura we Wrocławiu zatrzyma któregoś z byłych lub obecnych piłkarzy Legii i postawi mu zarzuty korupcyjne? Właśnie dlatego: że jako aktywny kibic przez okres swojej największej aktywności w klubie i na trybunach miałem permanentnie poczucie, że ktoś mnie oszukuje. Wcześniej nigdy nikt nie złapał nikogo za rękę. Teraz, przynajmniej, jest szansa na jakieś zadośćuczynienie. Dla nas.
Wiktor
|
Do góry
|
|
|
|
#2891242 - 05/02/2009 19:07
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: Legia]
|
Carpal Tunnel
Meldunek: 29/03/2006
Postów: 4403
|
|
Do góry
|
|
|
|
#2891256 - 05/02/2009 19:19
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: Legia]
|
journeyman
Meldunek: 07/01/2009
Postów: 90
Skąd: Behold The Iron Cross
|
Bardzo dobry tekst Wiktora. Nie jest łatwo zrozumieć co człowiek wtedy czuje. Żeby to zrozumieć trzeba to przeżyć. Przeżyć zawód okradzenia z czegoś co jest nie do zastąpienia. Piekno sportu polega m.in. na nieprzewidywalności, emocjach, radościach, smutkach, poczuciu więzi w doli i niedoli. Dla tych którzy mieli to wszystko wyreżyserowane to się nie liczy, w dupie mieli ludzi wspierających ich darciem ryja, wyjazdami, wyrzeczeniami, chcących przeżyć coś niepowtarzalnego, dającego kopa w życiu.
Nawet jeśli okaże się że ubabrany był każdy trzeba starać się wyjaśnić jak najwięcej. I bez żadnych przedziałów czasowych, bo niby z jakiej okazji: handlowałem w 2003 to mam się strzec ale jak rok czy 10 lat wcześniej to mogę się śmiać wszystkim w twarz? Tu już nie chodzi o kluby ale ludzi. Zawodu, rozczarowania, poczucia bycia oszukiwanym nie da się zwrócić ale wiedzmy przynajmniej komu możemy to zawdzięczać, kto był judaszem i kogo ryj tarzał się w tym gównie. Nawet jeśli byłaby to połowa ludzi z boiska to warto. Handelek przez kilkanaście lat a poźniej dobroduszna abolicja i zamiatanie wszystkiego pod dywan? To co jak teraz zahandluję to mogę liczyć że za jakiś czas jak to wykryją znowu wszystko rozejdzie się po kościach? Idealnie.
Kupione mistrzowstwa a później baty w pucharach od pierwszej lepszej Białorusi, pewnie dlatego że tamci nie odstawiali nogi jak przeciwnik z ułożonego meczu u siebie. Albo sedzia źle sędziował bo przecież ten karny był ewidentny, u nas takie gwiżdżą. Nie ma skutku bez przyczyny, naważyliśmy piwa to trzeba je wypić, inaczej nigdy nie wybrniemy z tego gówna i z bezbarwnej przeciętności.
|
Do góry
|
|
|
|
#2891403 - 05/02/2009 20:35
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: Hakan]
|
Carpal Tunnel
Meldunek: 01/09/2004
Postów: 23725
Skąd: Poznań
|
McDziarz, czegoś nie rozumiem. Najpierw piszesz, że "Legia jest samotną wyspą w tym oceanie nieprawości..." ( ), a potem sam wklejasz tekst jak ten powyższy..
|
Do góry
|
|
|
|
#2891439 - 05/02/2009 20:46
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: Wychowany_Na_Nalewce]
|
Carpal Tunnel
Meldunek: 07/08/2001
Postów: 24060
Skąd: Białystok
|
Trzeba byc fanem Jagielloni zeby wierzyc, ze sobie ich chlopcy w swoim czasie nie pomogli w awansach z 3 czy 4 ligi. Wiadomo jak sie gra na takich wichurach - normalna sprawa.
99% zespolow w Polsce jest umoczonych w korupcje (ale tylko kilka poniesie za to kare), wiec ciszej nad ta trumna. Na szczęście ( dla niektórych pewnie niestety ) czasy 3 i 4 ligi w Białymstoku były przed 2003 roku więc mogą nam .....
|
Do góry
|
|
|
|
#2891543 - 05/02/2009 21:24
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: Wychowany_Na_Nalewce]
|
Carpal Tunnel
Meldunek: 06/06/2005
Postów: 29947
|
Trzeba byc fanem Jagielloni zeby wierzyc, ze sobie ich chlopcy w swoim czasie nie pomogli w awansach z 3 czy 4 ligi. Wiadomo jak sie gra na takich wichurach - normalna sprawa.
99% zespolow w Polsce jest umoczonych w korupcje (ale tylko kilka poniesie za to kare), wiec ciszej nad ta trumna. ale przecież nikt tego nie neguje, nawet ani jedno słowo nie padło na ten temat więc nie wiem do czego pijesz z tym byciem fanem Jagiellonii żeby było śmieszniej przecież gdy toczyła się sprawa Korony to działacze Jagi sami jeździli lub byli wzywani na posiedzenia WD a co do artykułu to trochę odległe daty więc tak jak pisze Kura mogą nam nagwizdać za tamto
|
Do góry
|
|
|
|
#2891914 - 05/02/2009 23:56
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: forty]
|
old hand
Meldunek: 03/05/2006
Postów: 895
|
prawie jak McDziarz o Legii z Dynamem Lech dziś przegrał ze Spartakiem 0-1.
|
Do góry
|
|
|
|
#2891956 - 06/02/2009 00:12
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: xqwzts]
|
old hand
Meldunek: 03/05/2006
Postów: 895
|
prawie jak McDziarz o Legii z Dynamem Lech dziś przegrał ze Spartakiem 0-1. z tego co zauwazylem, porazek w tym temacie nie wpisujemy u nas na sparingi i tak każdy ma wy*ebane A przynajmniej większość Polski się ciesz
|
Do góry
|
|
|
|
#2892630 - 06/02/2009 04:50
Re: Rozmowy o polskiej piłce nożnej (7)
[Re: szery]
|
old hand
Meldunek: 28/11/2005
Postów: 778
Skąd: Poznań
|
"Stoją na stacji jakieś śpiewaczki, to są z Poznania Lecha chłopaczki, stoją i sapią, dyszą i płaczą bo swego Lecha juz nie zobaczą, choć tysiącami tu przybywali i choć o Lechu ciągle śpiewali. to nie wiedzieli, że mają pecha bo pewna wronka pożre im Lecha, jedna wroneczka Amica z Wronek pożarła Lecha w jeden sezonek, lecz ty się nie martw drogi kibicu nazwiemy wronkę Lechem dla picu, damy jej Lecha flagi i szale a na stadionie zrobimy bale, oddamy także to godło nasze i Lechem będzie to z Wronek ptaszek. Stoi na stacji błękitno-biała Lechem nazwana Wronka wspaniała." CAŁA PRAWDA O LECHU! I JEGO DOMNIEMANYCH KIBICACH! O! Swego czasu był tu zakaz obrażania, naśmiewania się , itp z kibiców innych klubów i innych klubów... Ale jak widzę teraz już się na to pozwala.....żenada.... Kolejny dowód na to czym staje się to forum i jak pada jego poziom ....Ale nic , klikajcie chłopaki w banery , klikajcie , bo jak nie będziecie klikać to niedługo i przedszkolaki będą tu wpuszczane
|
Do góry
|
|
|
|
|
|