W półfinałowym meczu żużlowej ekstraligi Falubaz Zielona Góra wygrał z Betardem WTS Wrocław 46:44, ale po odjęciu punktów Piotrowi Świderskiemu wynik zweryfikowano na 46:38. - Do celu idzie się teraz po trupach - ocenił trener Betardu Marek Cieślak.
Sędzia Wojciech Grodzki uwzględnił złożony przez Falubaz protest o zbyt wczesne wyprowadzenie po meczu z parku maszyn motocykli Świderskiego i żużlowca gospodarzy Aleksandra Łoktajewa. Zgodnie z regulaminem arbiter odjął zdobyte przez zawodników punkty, jednak kara ta dotknęła jedynie gości, ponieważ Rosjanin zakończył zawody z zerowym dorobkiem.
W czwartkowej rozmowie z PAP Cieślak nie krył złości z niekorzystnego dla jego drużyny obrotu sprawy, który stawia wrocławian w trudnej sytuacji przed zaplanowanym na niedzielę meczem rewanżowym.
- Z dwóch punktów do odrobienia zrobiło nam się osiem. Zawodnik, mechanik i kierownik nie dopatrzyli wszystkiego i usłyszeli wczoraj ode mnie wiele ostrych, żołnierskich słów. Regulamin jest jednak regulaminem i działacze Falubazu mieli prawo tak postąpić, ale gdyby nawet zdobyli medal, to czy będzie ich cieszył wywalczony w taki sposób, bo ja bym się nie cieszył - mówił Cieślak.
Zdaniem trenera ośmiopunktowa strata przed rewanżem to efekt "wykorzystywania kruczków, bo przecież Falubaz na torze tych punktów nie zdobył, tylko przyznał im je regulamin". - Gdyby doszło do tego w zwykłym meczu ligowym, to bym powiedział "pal licho", ale to był półfinał mistrzostw Polski. Walka toczy się o medale - podkreślił.
Cieślak zaznaczył, że obecnie "sprawy już nie ma, a żal możemy mieć tylko do siebie". - Dzisiaj trzeba odetchnąć, a od jutra czekać na mecz jak tygrys w klatce. Uważam, że w rewanżu damy sobie radę - dodał.
Drugie spotkanie półfinałowe rozpocznie się w niedzielę o godz. 18.00.
***
Widzę, że mamy podobne zdanie na ten temat i w niedzielę WTS wygra dość wysoko
