@Cukier
ten kurs na lepszy wynik PSL niż SLD to zdecydowanie value!
ale o tym za chwilę.
Moje prognozy wyglądają tak:
Frekwencja 42-44%. Z frekwencją sprawa jest prosta. Niemal zawsze deklaracje są o 20 pkt. wyższe niż wyborcza rzeczywistość, a teraz udział w wyborach deklaruje wyraźnie mniej niż dwie trzecie badanych.
Inne typy?
Zanim zagracie under/over, zauważcie, że część ośrodków sondażowych (np. OBOP) podaje zaniżone poparcie partii. Nie złośliwie, lecz po prostu pomijając zabieg stosowany przez inne ośrodki a polegający na proporcjonalnym rozdzieleniu głosów tych niezdecydowanych. Patrząc na sondaż - zsumujcie sobie poparcie wszystkich i sprawdźcie, czy razem wyjdzie dziewięćdziesiąt kilka czy tylko siedemdziesiąt kilka procent.
Teraz kilka uwag, które warto wziąć pod uwagę:
Przy niższej niż w 2007 czy 2010 r. frekwencji, rosną szanse PiS. Sprawa jest prosta, i widoczna w sondażach już od 2001 r. PiS od początku istnienia ma stosunkowo najwięcej wyborców, deklarujących bardzo duże zainteresowanie polityką. A wiadomo, że ci mocno zainteresowani tym naszym burdelem na Wiejskiej nie odpuszczą wyborów, pójdą do urn choćby padał grad wielkości kurzych jajek (prawda Nirtz? :D).
Frekwencja będzie niska - tu niemal wszyscy politolodzy są zgodni, więc nie ma się co dziwić, że linia u/o poparcia dla PiS rośnie i będzie rosnąć.
Więcej - jest bardzo prawdopodobne, że przy frekwencji ok. 40% PiS te wybory wygra. Zresztą tak by było już w 2007 r. - Kaczyński, wbrew pozorom, nie jest debilem. Decydując się cztery lata temu na przedwczesne wybory, wiedział, że przy "normalnej" w wyborach parlamentarnych w III RP frekwencji (40-45%) utrzyma władzę. Tak pokazywały sondaże. Ponad miesiąc przed wyborami nawet Wyborcza, piórem Kurskiego i Michnika, biadoliła że Tusk popełnia wielki błąd godząc się na rozwiązanie Sejmu, zamiast na premiera Kaczmarka i tzw. rząd ekspertów (przypominając najlepszy chyba w dziejach III RP rząd Belki z Gronickim i Rotfeldem). Tusk podjął ryzyko i wygrał.
Idąc dalej tym tropem... jeśli frekwencja będzie niska (a raczej będzie, bo nawet prognozy pogody na weekend są słabe), to najwięcej straci PO. Bo Platforma u większości ludzi nie budzi żadnych emocji. Ani dobrych, ani złych. Jeśli deklarują, że zagłosują na PO, to głównie dlatego że nie ma innej sensownej alternatywy (jak słusznie zauważył Tusk, PO nie ma z kim przegrać). Ale to może okazać się za słabą motywacją, by oderwać się od dzieci czy telewizora i ruszyć do urn. Na młodych też nie ma co liczyć - zachowawczy Tusk stracił atrakcyjność w porównaniu do Palikota.
Sam jestem młody, jeszcze przedwczoraj się wahałem czy głosować na PO. Do niedzielnego wieczoru i debaty o kulturze. Usłyszałem, że rząd PO przygotował - w ramach programów kulturalnych - 140 mln zł na muzeum-dworek Piłsudskiego. Tak ma wyglądać budowa nowoczesnego państwa, tak wygląda kryzys o którym wciąż mówi Tusk? Poza tym straszenie PiS-em, kryzysem, kibolami... Strach to dobre narzędzie w kampanii, ale tylko wtedy, gdy chce się dotrzeć do ludzi gorzej wykształconych, po PO spodziewałbym się więcej.
Z PiS-em jest inaczej, zapewne przyciągnie większość głosów ludzi rozczarowanych (bo ani współrządzące PSL, ani Napieralski czy Palikot nie mówią praktycznie nic o porażkach rządu, o potrzebie radykalnych zmian, zachowują się tak, jakby już myśleli tylko o współrządzeniu z Tuskiem). PiS znów ma dobrą (lepszą niż Platforma) kampanię, idealnie dopasowując przekaz do grupy docelowej ("Gazeta Polska Codziennie" dla wyznawców,
łagodność prezesa w otwartych mediach, spokój i opanowanie nawet u Lisa).
Szansą PiS-u jest też sytuacja w kraju, przede wszystkim bezrobocie młodych. Nie, nie twierdzę że młodzi bezrobotni nie zagłosują na Kaczyńskiego. Zagłosują ich rodzice i dziadkowie, którzy wydali oszczędności życia, pomagając im kończyć studia, a teraz patrzą jak pociechy często bezczynnie siedzą w domu. Rodzice i dziadkowie nie rozumieją, że w świecie ponowoczesnym znany im schemat drogi życiowej, opisany przez Maxa Webera wzór "pielgrzyma" traci atrakcyjność jako prototyp sensownej strategii życiowej. Nie rozumieją współczesnego świata. Ale ojciec Rydzyk i prezes go łopatologicznie tłumaczą: wszystkiemu winny Donald "Nic nie mogę" Tusk. I ten przekaz w reklamówkach PiS-u coraz mocniej się nasila.
Warto przy tym pamiętać, że Polacy z reguły głosują na nie. Nawet po dość dobrym okresie rządów w latach 1993-97, przy świetnych notowaniach Kwaśniewskiego, SLD nie było w stanie utrzymać władzy. W 2001 r. koalicja AWS-UW została zmieciona, w 2005 r. ponad 80% głosów zdobyły partie mocno kontestujące rzeczywistość (PO, PiS, LPR, Samoobrona). Nie wierzę, że przez sześć lat nagle tak poprawiły nam się nastroje społeczne i ocena władzy, że większość pójdzie za Tuskiem lub liderami partii przebierającymi nóżkami, byleby zostać wiceTuskami.
PiS wie, co robi - przy tak wyraźnej polaryzacji sceny politycznej, próbuje zmienić wybory w plebiscyt "za" lub "przeciw" rządowi. A że nikt inny tak naprawdę przeciw nie jest, można się spodziewać wyniku PiS-u na poziomie min. 35%. I niemal identycznego, a może nawet troszkę słabszego wyniku PO.
Z pozostałych trzech partii, którym daje się szanse na wejście do Sejmu, dwie są pewniakami. Największym oczywiście PSL.
Sondaże, dające ludowcom 4-6% nic w tym przypadku nie mówią. Nigdy zresztą nie mówiły, bo PSL to przede wszystkim siła list, pełnych wójtów, starostów, radnych Sejmiku (najczęściej koalicyjnych), dobrze ocenianych przez lokalne środowiska. 16% w wyborach samorządowych (do Sejmiku) to nie przypadek, ta partia ma po prostu bardzo mocne struktury, i - tradycyjnie już - zrobi w wyborach wynik co najmniej dwa razy lepszy niż pokazują sondaże.
SLD i Palikot? Duże niewiadome. Można powiedzieć partie odwrotnie proporcjonalne
W SLD słaby lider, ale za to mocne struktury, nazwiska na listach. W Ruchu Palikota - odwrotnie.
Jeśli jednak ktoś ma być tu niedoszacowany w sondażach, to... Ruch Palikota. To w końcu mocno kontrowersyjny polityk, część osób nie przyznaje się w sondażach do poparcia jego partii. Z Palikotem może być jak z tygodnikiem "Nie". "Nie" to jedyne pismo które - w badaniach czytelnictwa prasy - ma mniej czytelników, niż wynosi sprzedany nakład (a z reguły, w tego typu badaniach, tytuły mają 5-10 razy więcej czytelników, niż sprzedany nakład). Tak samo, jak ludzie nie przyznają się, że czytają "Nie", mogą nie przyznawać się że zagłosują na Ruch Palikota. Z drugiej strony - słabość list ciągnie Palikota w dół.
Warto też dodać, że dla wielu młodych to jedyna sensowna alternatywa. Nie są na tyle naiwni, że jakakolwiek partia ma coś do zaoferowania w sferze socjalnej, zostaje więc wybór światopoglądowy. A tu Napieralski (który zebrał sporo głosów młodzieży w 2010 r.) dziś wydaje się strasznie blady przy Palikocie.
Podsumowując prognozy:
PiS - 35%,
PO - 34%
PSL - 11%
Ruch Palikota - 8%
SLD - 8%