Dotychczas, a dotyczyło to przede wszystkim sprintów żółte kartki pokazywano zawodnikom za falstart w sprintach (ćwierćfinały, półfinały, finały). Zawodnik po otrzymaniu takiej kartki mógł się po biegu od niej odwołać, czyli sprawa nie była przesądzona. Jednak, jeżeli zapadł niekorzystny dla niego werdykt i kartka została utrzymana w mocy to już robiło się nieciekawie. Dlaczego? Ponieważ druga żółta kartka otrzymana w tym samym sezonie skutkowała już dyskwalifikacją zawodnika. Wyobraźmy sobie, że zawodnik „złapał” żółtą kartkę np. w pierwszych zawodach sezonu, a drugą otrzymuje w czasie Tour de Ski. Jeżeli decyzja zostaje utrzymana w mocy strata punktowa może być niebagatelna.
Przypomnę raz jeszcze dotychczas żółte kartki nie były ostateczne, istniała możliwość odwołania się od upomnienia.
Od tego sezonu (ostatni kongres FIS w Warnie) zmienia się to diametralnie. Żółta kartka, którą otrzyma zawodnik jest nieodwołalna, jednak pod jednym warunkiem, kartkę muszą zaakceptować minimum dwie osoby, jedną z nich musi być Delegat Techniczny, drugą członek Jury zawodów. Nowością jest także to, że nie jest tutaj konieczna analiza filmu lub zdjęć. Panowie widzieli i koniec. Jak to się sprawdzi w praktyce jestem bardzo ciekaw. Brak konieczności dowodu w postaci filmu lub zdjęć może doprowadzać do nadużyć. Może, ale oczywiście nie musi.
Nowy przepis o kartkach będzie obowiązywał we wszystkich zawodach w tym sezonie.
Kto może udzielać żółtych kartek? Jury zawodów Pucharu Świata w biegach narciarskich to zawsze pięć osób: delegat techniczny, asystent delegata technicznego, dyrektor konkurencji FIS, kierownik zawodów i narodowy (miejscowy) asystent DT.
Teraz najważniejsze pytanie, skąd taka drastyczna zmiana w karaniu zawodników. Otóż dyskusję na ten temat i powyższą reakcję FIS spowodowali zawodnicy startujący w biegach stylem klasycznym na nieposmarowanych na odbicie nartach. FIS chcąc uniknąć spornych sytuacji, kiedy zawodnik na podbiegu nie ma już siły pchać i biegnie jodełką/choinką, o poślizg, który wygląda jak technika łyżwowa, nietrudno.
Czyli, reasumując, wszystko przez „pchaczy” czyli zawodników biegających bezkrokiem dystanse rozgrywane stylem klasycznym. Nie wiem, czy nie prościej byłoby sprawdzać wszystkim przed startem nart, jest smar odbiciowy/na trzymanie - startujesz, nie ma - zostajesz w boksie.
A może stworzyć trzeci, obok klasyka i łyżwy styl. Popularność dyscypliny na pewno zyska, a na podiach zawodów PŚ w biegach narciarskich reprezentanci takich krajów jak Węgry, Nowa Zelandia czy Wielka Brytania nie będą szokiem dla kibiców narciarstwa. Wioślarstwo przecież mają mocne.
Kuba Cieślar