Ja na turnieju nie widziałem, żeby ktoś się dzień wcześniej najebał i miał kaca. Albo nażarł jakichś ciężkostrawnych rzeczy i nie mógł przez to grać. To chyba jakiś debil może tylko tak zrobić. Wszyscy zapierdalają po korcie na maksa.
Jak uczyłem się serwować, to po półtora roku serwowania, jak w miarę opanowałem technikę, podczas gry starałem się uderzać piłkę jak najmocniej, albo rotować przy drugim serwisie z całej siły. Ręka mi odpadała z bólu, i też się wtedy zastanawiałem jak to możliwe, żeby cały czas walić pod 200 serwis. To nie może być, bo ból nie pozwala tak serwować. Wtedy 170 to było dla mnie bardzo mocno. No i wydawało mi się, że mogą być spadki jakości serwisu podczas meczu. Byłem w błędzie. Kolejne półtora roku i serwis się ustabilizował, ręka przestała boleć. Złapałem luz, powtarzalność. Kolejne dwa lata to już było systematyczne powiększanie siły i szybkości. Zresztą był taki moment, że po latach wreszcie coś zaskoczyło i stało się to tak naturalne, że teraz się zastanawiam, jak to możliwe, że wtedy ręka mnie tak bolała. Teraz nic, mogę walić z całej siły i jak widzę Andy'ego, który nie może zaserwować, jak dzisiaj, to śmiać mi się chce. To jest ściema.