"Dla wspomnianych już dziesięciolatków, zwycięzców turnieju organizowanego przez Polski Związek Piłki Nożnej (!) zwieńczeniem wyjazdu do Londynu miało być spotkanie z kadrowiczami i przekazanie im biało – czerwonej flagi.
Skończyło się na spotkaniu z kapitanem Błaszczykowskim, który – trzeba oddać – zachował się naprawdę bardzo przyzwoicie. Porozmawiał, pozował do zdjęć, rozdawał autografy. Zajęło mu to 5 minut, nic nie kosztowało, a dzieciaki były zachwycone. Godnie zachowali się Boruc, Szczęsny albo Peszko, ale już na przykład szanowny pan Lewandowski Robert olał je zupełnie. Gdzieś bardzo mu się spieszyło.- Jak można tak było to rozegrać? Flagę zwinął jakiś ochroniarz, jeszcze pan Rząsa ciągnie zawodników za dresy, żeby jak najszybciej wrócili do szatni i pyta, co ma z tą flagą teraz zrobić? Niech sobie ją wsadzi. Nie mieli serca, żeby dzieciakom podpisać parę głupich autografów, bo im się spieszyło. W żadnym klubie nie potraktowaliby kibiców tak, jak dziś zostały potraktowane te dzieci – pieklił się jeden z obecnych w Londynie sponsorów zwycięskiej drużyny SMS-u Łódź.
– Można ich głaskać, że jeden gra w Arsenalu, a drugi w Dortmundzie, ale to oni robią PR całej polskiej piłce i PZPN-owi. Moje dzieci teraz opowiedzą kolejnym, jak to było, a jeżeli ktoś będzie miał odwagę, to o tym napisze. Flaga to jest dobro narodowe, a nie zwinięty kawałek szmaty, z którym nie wiadomo co zrobić. Mój syn jeszcze dwa dni temu miał Lewandowskiego za Boga, dzisiaj mówi, że ma go tam, gdzie słońce nie dochodzi. Szkoda nie mnie, tylko tych dzieciaków, bo dla nich to było wydarzenie, one po nocach nie spały, bo miały spotkać się z reprezentantami Polski, a wyszło jak wyszło. Szkoda sponsora, który wykłada ogromne pieniądze, robi dużo dobrego dla piłki młodzieżowej, a później dostaje coś takiego w zamian."
jakoś mnie to nie dziwi
banda szmaciarzy, bez charakteru